Dostałam skrzynkę śliwek i stanęłam przed wyzwaniem wyprodukowania z nich rozmaitych dobroci. Na liście była naleweczka (robi się), powidła i zimowy sosik do mięs wszelakich.
Taki sos to dobra sprawa. Można go wykorzystać jako marynatę, można wymieszać z sokiem pomarańczowym i udusić w nim np. indyka, albo podawać go jako dodatek do pieczonych rozmaitości (na takiej zasadzie, jak żurawinę). Moim zdaniem najsmaczniejszy jest ciepły.
Przepis nie jest skomplikowany, ale wymaga czasu. Efekty wynagradzają wszystko.
czas przygotowania: 90-120 minut
poziom trudności: średni
ilość porcji: około 6 słoiczków po 250 ml (może wyjść więcej, wszystko jest uzależnione od tego jak bardzo odparujecie sos)
Składniki:
- 1,5 kg śliwek węgierek
- 1 biała cebula
- 1 czerwona cebula
- 2 łyżki masła
- 5-6 goździków
- 1 łyżeczka cynamonu
- 1 szklanka czerwonego wina (półsłodkiego)
- 75 ml czerwonego octu winnego
- 0,5 szklanki cukru
Przygotowanie:
Śliwki dokładnie myjemy i kroimy na ćwiartki (pestki wyrzucamy).
W garnku z grubym dnem rozgrzewamy masło.
Obydwie cebule kroimy w kosteczkę i smażymy często mieszając, do czasu aż się zeszklą.
Dorzucamy śliwki i smażymy przez 3-4 minuty na małym ogniu często mieszając.
Dosypujemy cukier i smażymy kolejne 3-4 minuty.
Wlewamy wino i ocet. Dodajemy goździki i cynamon. Zagotowujemy.
Zmniejszamy ogień i smażymy przez około godzinę (jak konfitury), często mieszając.
Sos powinien się zredukować. Ja nie odparowuję go zupełnie. Lekko płynny daje później więcej możliwości, a w razie potrzeby, zawsze można go podgrzać i odparować, albo lekko zagęścić (np. suszonymi śliwkami, albo rodzynkami).
Gorący sos przelewamy do wyparzonych słoiczków i szczelnie zakręcamy.
Pasteryzujemy. Możecie wybrać pasteryzację “na sucho”-w piekarniku.
Robimy to tak:
Słoiczki wstawiamy do piekarnika i rozgrzewamy go do temperatury 120-130 stopni.
Od czasu osiągnięcia tej temperatury powinny się podgrzewać przez 30 minut.
Po tym czasie wyłączamy piekarnik, ale nie wyciągamy sosu. Pozwalamy słoiczkom spokojnie wystygnąć.
Następnego dnia (po około 24 godzinach) powtarzamy cały zabieg.
Na zdjęciu mocno odparowana porcja sosu.
Smacznego!
nigdy nie robiłam takiego sosu, jak już to chutney, ale jakoś się nie sprawdził u mnie w domu. Fajny pomysł i chyba wypróbuję, póki mamy sezon.
Dziękuję i zachęcam do sprawdzenia wersji sosikowej śliwek 🙂
Chutney jest przepyszny, ale sos zdecydowanie bardziej uniwersalny.